piątek, 11 maja 2012

Mały Anioł.

Cześć Wam ponownie. Pomęczę znowu wasze psychiki i zmuszę sumienia do małej refleksji, może. Wciągam właśnie zapach mojej miłości i czuję się jak ćpun, który wciąga biały proszek, żeby przetrwać. Jestem ćpunem, kiedyś tym słabych prochów, dziś ogromnej siły, która łączy mnie z Nią. Zaciągam się znów by być choć trochę mniej martwym,  i choć to głupie i irracjonalne, ale słyszę ciche bicie swojego martwego serca. Ono biję  i swoim chłodem otacza Jej przytłoczony smutkiem mięsień sercowy, który współgra z moim. Razem porywają się w taniec wśród rytmów naszych niewyczuwalnych oddechów. Tak teraz czuję, że żyję, że nie jestem tylko wiatrem, który drażni policzki w samotne wieczory, który wychładza łzy lecące jak strumień z ślicznych oczu. Koniec o mnie. Zacznijmy wspominać. Ha, czuję, że właśnie te pieprzone kąciki ust miałbym od ucha do ucha, gdy znowu wracam do tamtego dnia. Był to zwykły szary dzień, kolejny z typu - PRZETRWAĆ. Od rana awantury w domu, wpierdol za damski chuj, wyjście na podwórko i włóczenie się po mieście. Zdobycie jakieś kasy, kupienie towaru, zajaranie, a potem to już leci. Lekko zjarani włóczyliśmy się po rewirze zwyczajnie, aby komuś dojebać, tak z nudów i niewykorzystanej siły. Byliśmy nakręceni jak szwajcarskie zegarki, więc z perspektywy czasu myślę, że dobrze, że nie spotkaliśmy kogoś kto by nam się nie spodobał, bo mogłoby się to naprawdę ostro skończyć. Wracając do tamtych wydarzeń, nagle podjechał ten palant, który miał się za lepszego od nas, bo ma hajs, super dziunie z fajnym tyłkiem no i właśnie kupioną nową brykę. Mogliśmy tylko  o takiej pomarzyć i pooglądać ją jak tacy frajerzy jak on zapieprzają nimi przez miasto. Napaleni na przejażdżkę wypasioną furą zakradliśmy się na ich posesje. Pieprzony "PAN" był tak pewny siebie, że zostawił kluczyki w wozie zostało tylko wsiąść i odpalić. Jednak nie wyjechaliśmy zbyt daleko, bo ochroniarz szybko zamknął wyjazd i wezwał policję. Przyjechały psy zaczęły się coś do nas pluć razem z naszym kochanym bogaczem, zwyczajnie mieliśmy wyjebane, więc cisneliśmy z nich ostrą bekę, nakręcając ich do większego wkurwienia. Nagle podbiegła jakaś dziewczyna, niezbyt mnie to zainteresowało, byłem pewien, że zaraz będzie się rzucać z rękami do mnie, że jak mogłem i piszczeć jak te wszystkie puste typiary. Jednak ona zaczęła uspokajać wszystkich wkoło, bronić nas do tego stopnia, że błagała o to, aby nic nam nie robili. Zaskoczyła mnie i od razu w myślach przeprosiłem ją za pochopny osąd jej osoby. Zacząłem się jej ukradkiem przyglądać i widziałem, że peszyła się, gdy nasze oczy się spotykały. Zaciekawiła mnie sobą i swoją urodą, była taka niewinna, wyglądała jak anioł, przez chwilę pomyślałem, że mogłaby być moim aniołem stróżem, ale szybko przepędziłem tę myśl. Przecież one, z tamtego świata, wszystkie są takie same. Wróciliśmy na nasze podwórko, chłopaki zaczęli opowiadać innym o akcji, otworzyliśmy browary i nakręcał się mały melanż, a ja nie mogłem przestać myśleć czemu tamta dziewczyna to zrobiła. Minęło parę dni, a ten mały anioł siedział mi w głowie i nie chciał wyjść, aż w końcu pojawił się przed moimi oczami. Myślałem, że już schizuję, najpierw w myślach, potem w snach, a nagle Ona stoi pośród naszej brudnej rzeczywistości. Odwróciłem się powtarzając, że pewnie za dużo spaliłem, kiedy nagle podbiegła do mnie i zaczęła rozmowę. Próbowałem ją zlewać na wszelkie możliwe sposoby, nie chciałem rozmawiać z tą sferą, której tak bardzo nienawidziłem. Jednak każda minuta rozmowy w nią wciągała mnie niczym wir i nie mogłem powstrzymać się przed poddaniem się Jej urokowi. Wpadłem, nie wiedząc kiedy zaprosiłem ją na spotkanie. Pierwszy raz mi zależało, aby jakoś wyglądać i poznać tą dziewczynę o ślicznym imieniu - Marysia. Spotkaliśmy się w parku, usiedliśmy na ławce i popłynęliśmy w rozmowie nie zważając na czas. Dryfowaliśmy jak zagubione statki na morzu słów i nagle wstało Słońce, które powiedziało nam, że właśnie minęła noc. Odprowadziłem ją do domu, sprawdzając czy bezpiecznie dotarła do domu i ciesząc ryj jak blachara do nowego auta na dzielni wracałem do domu. Byłem pewien, że nie poddam się tak łatwo i nie odpuszczę sobie, aby nie spotykać Jej więcej. Chciałem być dla niej kimś, chociaż przyjacielem, nie myślałem, że mogłaby być moja. Przecież Ona, piękna, z dobrego domu i jakiś dzieciak, który od zawsze jest zły i nie radzi sobie z życiem. Teraz ta piękna dziewczyna śpi koło mnie i chyba ma jakiś męczący koszmar, bo niespokojnie kręci się i wymawia z strachem jakieś słowa. Muszę uspokoić jej sny, żeby dalej mogła fruwać wśród naszych dni, które trzyma głęboko w sercu, a umysł każdej nocy podsyła Jej te obrazy. Wrócę później, kiedy znów będę wstanie żyć zabłąkaną martwą duszą. Cześć.



M

26 komentarzy:

  1. niesamowicie łapie za serce..a każde słowo rozpierdala duszę od środka. jednym słowem genialne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste :* / schooki

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś cudowny! :* . Tak trzymaj !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie powiedziałbym, jednak mimo to wielkie dzięki :) :*

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Pałełka Ty jesteś genialna. :D ♥

      Usuń
    2. jak Ty w końcu mojego nawet nie przeczytałeś :DD

      Usuń
  5. Boskie. Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  6. niezwykłe.. fantastycznie się to czyta i brakuje słów by to opisać..

    OdpowiedzUsuń
  7. ooo kurcze !! zaniemówiłam
    to jeeeeest genialne. byłaby z tego dobra książka.. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem pisarzem, więc słaba książka :*
      dzieki ;)

      Usuń
  8. Każdy nowy fragment łapie za serducho i rozpierdala emocjami .świetnie po prostu nic , wiecej nie mogę dodać . ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Superowe. <3 Uwielbiam normalnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. naprawdę świetnie napisane, czułam się tak jakbym to ja przeżyła. wszystko miałam przed oczami. pisz więcej. masz talent ;*

    OdpowiedzUsuń