poniedziałek, 4 czerwca 2012

nie wyślizguj się, przez palce.

Znów widziałam w Jego oczach ten brak żaru. Znów były tylko takimi nieobecnymi źrenicami, które gdzieś ze środka krzyczą do mnie, błagalnym tonem proszą, aby wyciągnąć do nich pomocną dłoń, i całe ciało, wraz z nimi zabrać ze sobą, trzymać blisko tak, aby nigdy nie mogło odejść. Tak, aby nigdy nie brakowało Jemu, tym oczom, temu sercu siły walki o byt.
Trzymałam Jego dłoń. Taką słabą, jednak niemiłosiernie mocno zaciśniętą na moich palcach.
Opadający z sił, na wpół żywy, jednak namacalny dowód prawdziwej miłości do osoby takiej jak ja gasł. Na moich oczach ulatywały z Niego wszystkie siły, a jedyne co mogłam zrobić, to być przy Nim. Nie pokazywać, że moje serce rozdziera się, na miliony niesamowicie niewielkich kawałków, haczących o moje wnętrze, rozdzierających wątrobę, jelita, i wszystkie inne wnętrzności.
Nie mogę Ci teraz pokazać, że umieram razem z Tobą, bo przecież,
kazałeś mi żyć,
więc żyję,
i ciągnę Ciebie ze sobą, abyś i Ty żył.
I widzę jak zamykasz oczy i moje serce łamie się, bo nie mam pewności czy spojrzysz na mnie jeszcze choć raz  tak samo jak zawsze pełnym uczucia, ciepłym, przepełnionym miłością wzrokiem, bo jesteś częścią mnie, której odejście jest niewyobrażalne. I łkam w głębi mojej duszy, i czuję, że mój żywot się kończy, bo obumiera ta część mnie, która napędza do codziennej pobudki, aby wstać i iść i żyć pełnią, bo właśnie to MY razem, My tworzymy tą wspólną pełnię mojego i Twojego ciała.
Jesteśmy jednym.
Wiem to.
Czuję to.
Pragnę Cię przy sobie zawsze i błagam, żebyś nie odchodził.
Szybko wyjmują Cię z karetki i przerzucają, delikatnie i zgrabnie na nosze, ciągnąc Cię na zimną szpitalną salę, a ja trzęsąca się, już nie tylko w środku, ale także i na zewnątrz łkam. Niemiłosiernie błagam Boga, aby zostawił mi Ciebie tu.
Jednak mam wrażenie, że On mnie nie słucha. Bo bezsilnie wpełzając przed szybę szpitalnej sali widzę tylko Ciebie, odłączoną aparaturę, i słyszę z pokoju obok lekarzy i docierają do mnie tylko słowa ' czas zgonu ' i zaraz wszystko inne ucicha. Czas staje w miejscu, serce zatrzymuje się.
Ja chyba..
ja błagam, niech to będzie sen
Upadam. Nie wstaję, nie mogę, nie chcę. Nie mam sił, nie potrafię.
Chcę do Ciebie.
Moje oczy są ślepe, widzę, patrzę przez mgłę, wołam Ciebie niemo.Krzyczę ' BĄDŹ'

14 komentarzy:

  1. dziękuję Bogu za to, że mogłam trafić na tego bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się również, z tego powodu, że tu trafiłaś ;))

      Usuń
  2. Mam to samo zdanie co welltellme. Wprost cudowne.


    Hela.

    OdpowiedzUsuń
  3. wielki szacunek, piszesz tą historię stokroć lepiej ode mnie. jedno słowo to za mało by wyrazić coś tak niezwykłego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej, no bez przesady, ale dziękuję bardzo .;))

      Usuń
    2. wcale nie przesadzam, mówię co myślę ;)

      Usuń
  4. cudowne, uczucia ,które przekazujesz trafiają do mnie w 100% , tylko dziękować Bogu że są tacy ludzi ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. codziennie śledzę waszego bloga bo czekam na dalsze cześć historii.. to jak doczekam się.?;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że już niedługo znów ruszą dwa posty czyli mój i panamal :)czekamy na dobry moment i wene :D

      Usuń